Spacerkiem po Warszawie idź!
Pod rękę z cieniem pradziada
Zapalnik wyobraźni włącz!
I słuchaj co on gada …
On ci przed oczy rzuci
Ten oddalony już „czas pogardy”
Warszawy czas pompejański
Miasta krajobraz księżycowy
Z echem stukotu
Żołnierskich butów twardych
A martwa ręka łuk zakreśli
Nad dramatycznym tym pejzażem
Nad ażurowe sita spalonych domów
Umarłych ludzi – bohaterów, umarłych idei i marzeń
Historia pisana – uczy cię dystansu
Do ognia walki, tamtej śmierci
Tragedii tamtych dni i nocy
Męczą cię posępne dokumenty
Obraz i dźwięk wskrzesić
Już nie jesteś w mocy
Może masz litość nad przeszłością
A moc Twoja inną wybucha siłą
Bo twoja młodość – krzykiem oznajmia
Jest Warszawa! Jest! … chociaż jej nie było
I cień pradziada musi się odwracać
Masz chęć przemożną odrzucać obsesje wojenne
I już w ulicach nie barykady. Dziś dumnie strzelają w niebo
Canaletta obrazów kopie kamienne
Życie już dawno oddaliło „czas pogardy”
Miasto żyje! – jak wąż skórę zmienia
Tyle odtworzonego piękna – pomniki, świątynie, pałace
A urok nowoczesności Warszawę dziś w oczach nam odmienia
I nie musisz męczyć wyobraźni
Obrazem kikutów drzew
Wrakiem spalonych pojazdów
Połamanych latarni wśród przewodów porwanych
By konfrontować to z wesołością zieleni parków
I rozmachem dzisiejszych ulic, tych starych i nowych
Jarzeniowym blaskiem poszerzanych …
… nie musisz !!!
Ale musisz kochać to miasto – zawsze żywe!
I to czego już nie ma, to co kiedyś tu było
Choć szybujesz szaloną młodością ku przyszłości
Wracaj zawsze pamięcią!
Bo przeszłość tego miasta – jest zawsze naszą siłą!
Akant : Elżbieta Pawłowska